Porno dla bogatych

 

Sprawa RedTube’a i pozwy kancelarii przeciwko użytkownikom oglądającym udostępniane tam filmy może być precedensowa. Mleko jednak się już rozlało…

Całkiem niedawno temu, bo w kwietniu 2007 roku, narodziła się strona, którą kochało wielu użytkowników. Strona ta gromadziła pornograficzne filmy udostępniane oglądającym w technologii streamingu. Użytkownicy oglądali filmy online, oddając się erotycznym uciechom. Jednak w grudniu 2013 roku w Niemczech kancelaria adwokacka Urmann und Collegen postanowiła zdobyć dane użytkowników RedTube i wysłać do nich pisma, w których zagroziła procesem jeśli nie zostanie wpłacona opłata wysokości 250 euro. Wśród niemieckich fanów porno wybuchła panika.

Sprawa nie jest jednak oczywista, bo kancelaria obrywa od bardziej świadomych użytkowników internetu, który zgłosili sprawę. Prawnicy wzięli na cel kilka filmów i w imieniu ich producentów wystąpili do osób, które je oglądały o odszkodowanie i zażądały oświadczenia, że te nigdy więcej nie złamią już praw autorskich. Pytanie brzmi: „Czy użytkownicy je złamali?”.
Okazuje się, że żądania U+C mogą okazać się bezpodstawne. Kancelaria wystąpiła do sądu o udostępnienie danych 20 tysięcy użytkowników RedTube’a, którzy widzieli rzeczone filmy. Nie poinformowała jednak sędziów, nie zapoznanych z serwisem o jego działalności. Użytkownicy korzystający z serwisów, udostępniających filmy w streamingu wideo nie mają obowiązku wiedzieć czy wrzucona kopia filmu jest legalna czy nie. Odpowiedzialność za powielanie i udostępnianie nieautoryzowanych kopii ponosi udostępniający. O technologii zastosowanej w serwisie najwyraźniej nie wiedzieli sędziowie, którzy zgodzili się na udostępnienie danych osób po IP komputerów. Jeśli kancelaria świadomie wprowadziła sędziów w błąd może za to odpowiedzieć. Co jednak z ochroną danych osobowych osób, o których informacje właściwie bez problemu uzyskała kancelaria prawna?
Nieustająca fala wzajemnych pozwów ze strony producentów i użytkowników staje się w Niemczech całkiem intratną gałęzią biznesową. Nie jest to pierwsza taka sytuacja i pewnie nie ostatnia. Jeśli jednak mimo wątpliwości co do legalności pozyskania danych sprawa ta skończy się niekorzystnie dla pozwanych użytkowników będzie to sprawa precedensowa i może rozpocząć falę ścigania internautów za oglądanie filmów online, następny w kolejce może być np. popularny YouTube.
Warto przypomnieć, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości zastanawia się obecnie nad zmianą prawa i to użytkownicy mogą zacząć współodpowiadać za istnienie nieautoryzowanych kopii a streaming może zacząć być ścigany tak samo jak udostępnianie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *