Kontra Młodzież. Pod ostrzałem systemu

notka (4)

W przededniu rocznicy protestów przeciwko ACTA w Polsce postanowiłam spisać swoje wspomnienia i spostrzeżenia z tamtego okresu. Uczyniono ze mnie jednocześnie wroga, przyjaciela, koncesjonowaną opozycję, rzecznika, koordynatora czy przywódcę. W moim odczuciu nic z tego, co o mnie mówiono, prawdą nie było. Do oceny pozostawiam moim czytelnikom jedynie fakty, zebrane, w miarę możliwości chronologicznie i, mam nadzieję, na tyle jasno by móc w jakiś sposób rozstrzygnąć moją malutką rólkę w tym tsunami, które runęło na porozumienie ACTA od polskiej strony i rozlało się na całą Europę. Cała ta historia jest próbą obnażenia słabości systemu, którą jest dążenie do upersonifikowania gniewu społecznego w osobie przywódcy, jak za czasów Solidarności. Ale gniew młodych nie ma przywódcy.

1. Informacja, która obiegła Polskę

Informacja o porozumieniu dotarła do mnie z początkiem stycznia, z tego, co pamiętam, za pośrednictwem Fundacji Panoptykon. Puściłam ją w obieg jakoś w połowie stycznia za pośrednictwem swojego profilu i strony na Facebooku. Myślałam, że na tym zamknie się moja rola w tej fali ACTA. Na tym zresztą zakończyła się rola większości użytkowników internetu, puszczenie informacji w obieg było jednak kluczowe dla całej sprawy.

2. Z pomocą dla organizacji pozarządowych

W tamtym czasie byłam członkiem Kongresu Nowej Prawicy, nie jakimś znaczącym, porywającym tłumy, czy cieszącym się szczególnym zaufaniem w środowisku. Po prostu nic nie znaczącym członkiem nic nie znaczącej partyjki kanapowej (nie odżegnuję się do tej pory od KNP, wręcz uważam, że wiele mi to dało). Ta dygresja ma spore znaczenie dla całości odbioru. Jeden z przedstawicieli organizacji pozarządowych (pozwólcie, że nie będę szafować nazwiskami przez całość tych wspominek) zaproponował mi abym z ramienia KNP weszła do komitetu, który zrzeszał różne NGO w celu lobbowania przeciwko ACTA. Było to kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt organizacji, które od dwóch lat debatowały nad kształtem umowy i wnosiły sprzeciw do niektórych zapisów tejże umowy. One też alarmowały opinię publiczną. Mają w obaleniu ACTA niezaprzeczalną rolę informacyjną. Niestety rozmowy z rządem przerwane zostały w dniu podpisania ACTA a cel, czyli zablokowanie ACTA już w debatach został zniweczony. Tak więc propozycja została rzucona, a ja skontaktowałam się bezpośrednio z zarządem Kongresu Nowej Prawicy. Jedynym warunkiem wstąpienia do komitetu było podporządkowanie się zasadzie no-logo. Zarząd długo nie odpowiadał na moją propozycję, czas uciekał, po wielu naciskach zarządzono „spotkanie na szczycie”. Trwało ono do późnych godzin nocnych, podczas których trzykrotnie dzwoniono do mnie w celu ustalenia szczegółów. Wynikiem była zgoda zarządu na warunki i zamieszczenie na stronie KNP informacji, że zajmuję się sprawą ACTA z ramienia KNP. Już następnego dnia wynikły z tego tytułu niesnaski, co zaowocowało moim prywatnym zaangażowaniem. Mówiąc krótko – działałam w swoim prywatnym interesie i swoim imieniu.

Tymczasem informacja obiegła Polskę, niezadowolenie narastało. Co aktywniejsi zaczęli zakładać wydarzenia na Facebooku. Porozumienie organizacji pozarządowych postanowiło wykorzystać społeczne niezadowolenie w celu wywarcia nacisku na rząd, z którym jednocześnie ciągle pertraktowały. W sieci powstała inicjatywa „blackoutu” czyli zaciemniania stron na znak protestu. I tym sposobem wszystkie drogi połączyły się w jedną, która okazała się skuteczna. Tymczasem przedstawiciele organizacji pozarządowych postanowili zadbać w pewien sposób o bezpieczeństwo protestujących i tu włączyła się droga dla mnie. Moim zadaniem było zebranie wszystkich miast oraz godzin i dni protestów, kontakt z osobami, które założyły na FB wydarzenia i wysondowanie, które z nich są zgłoszone w Urzędzie Miasta i odbędą się legalnie. Tymczasem moje zadanie rozszerzyło się niebotycznie, gdy część z organizatorów potraktowała mnie jako doradcę. Tak więc pisałam lub sprawdzałam zgłoszenia dla UM, odsyłałam do poradników lub sama udzielałam porad. Mój telefon się rozdzwonił, odbierałam w przerwie między zajęciami i o każdej porze dnia. Dzwonili organizatorzy, którzy nie wiedzieli gdzie się zgłosić, co powiedzieć, jak pisać, zgłaszać, a wreszcie i tacy, którym nie udało się manifestacji zgłosić. Z reguły tym ostatnim doradzałam zrezygnowanie z organizacji wydarzenia i ostrzegałam przed konsekwencjami. Tym zdecydowanym na organizację mówiłam o wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgromadzeń spontanicznych, radziłam trzymanie się w czternastoosobowych grupkach. Z częścią organizatorów do tej pory mamy kontakt.

3. Jak obrosłam w przydomek koordynatora?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jako, że większość organizatorów miała mój numer telefonu i podany był także w listach od strony organizacji pozarządowych, kierowanych do protestujących, prawdopodobnie w ten sposób trafił także do mediów. Jako pierwszy zadzwonił TVN, przyjechali mili panowie z Warszawy, którzy poprosili o komentarz do wydanego przez organizatorów protestów oświadczenia odżegnującego się od powiązań z Januszem Palikotem, który dość topornie próbował podłączyć się do protestów.

Nie bardzo wiedziano chyba jak mnie przedstawić, chociaż opisałam panom z TVN jaka była moja rola pod moim nazwiskiem widniał w materiale podpis „koordynatorka protestów przeciwko ACTA”. A potem miano to obiegło inne media i nie dało się już tego sprostować chociaż próbowałam niejednokrotnie.

Sprawa troszkę ucichła pomiędzy protestami a Improwizowanym Kongresem Wolnego Internetu, który odbył się w Warszawie 4-5 lutego, zorganizowanego przez przedstawicieli NGO. Zaproszono na niego organizatorów protestów, zjawiło się ich, o ile pamiętam dobrze, czternastu. Poproszono mnie abym ogarnęła to od strony organizatorów właśnie. Spisała liczbę uczestników, w celu załatwienia noclegów, zatwierdziła program. Pierwszy dzień był otwarty dla osób z zewnątrz, pojawił się minister Boni, a na całość składały się panele konferencyjne na temat ACTA i praw autorskich. Konferencję otwierałam i zamykałam wraz z Adamem Bodnarem z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Tam po raz kolejny proszono mnie o komentarze dla mediów, podczas których udzielałam informacji na temat protestów we wszystkich miastach. Proszono mnie także o ocenę przeróżnych faktów. Później rzeczownik „koordynatorka” odmieniano już przez wszystkie przypadki. Link do mojej wypowiedzi tutaj.

Kolejny raz proszono mnie o komentarz gdy Donald Tusk ogłosił „wycofanie się z podpisu pod ACTA” i złożył deklarację, że eurodeputowani PO zaczną na forum Parlamentu Europejskiego zabiegać o zatrzymanie ratyfikacji ACTA.

Mój komentarz pojawił się tutaj.

4. Dlaczego odeszłam z Kongresu Nowej Prawicy?

Wokół mojego odejścia z KNP narosła jeszcze większa legenda. O niezrozumieniu mojego posunięcia świadczy chociażby oświadczenie wydane przez Janusza Korwin-Mikke, zaledwie 40 minut po publikacji mojej rezygnacji z członkostwa w partii.

Sprawa wszelkiego rodzaju gróźb, obelg i straszaków ze strony niektórych członków KNP spowodowała moją czystą niechęć, ale nie była to przesądzająca sprawa. Podobnie jak cała sprawa z zarządem i jego niesłownością wobec mnie przy protestach przeciwko ACTA. Moje szybkie odejście i rezygnację ze skutkiem natychmiastowym spowodował atak zza pleców. Jeden z ważniejszych członków KNP rozpuszczał plotkę, że działam nadal w imieniu KNP i na protestach chcę zbić dla partii kapitał polityczny. Moja rezygnacja była świadomym wyborem, który potwierdzał moje osobiste zaangażowanie i niezgodę na takie praktyki ze strony jakiejkolwiek partii.

5. Słowem podsumowania

Problem odbioru protestów przeciwko ACTA jest wbrew pozorom banalnie prosty – niezrozumienie. I to niezrozumienie ze strony rządu, parlamentarzystów, partii politycznych czy mediów. Jest to niezrozumienie mechanizmów działania pokolenia cyfrowego. Jest to pokolenie zdecentralizowane, opierające się na luźnych powiązaniach. Mój przykład jest idealnym tego ucieleśnieniem. Protesty próbowano scentralizować, nadać im lidera, którego można pokazywać światu i wystawić na pierwszy ogień. Do tej pory próbuje się przypisywać sukces do konkretnej osoby, nadać twarz, którą protestujący skrywali za maskami podczas manifestacji. Te maski próbuje się zdzierać, a sukces zagrabić. Tylko, że miarą sukcesu w tym wypadku było współdziałanie, a to przekracza już możliwości poznawcze systemu. I właśnie to jest jego słabość, którą wykorzystać można do jego naprawienia.

Magdalena Szecówka Wszystkie teksty na moim blogu objęte są licencją CC BY-SA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *