Gdzie są nasze dane?

notka (6)

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się kto i jakim sposobem ma dostęp do waszych danych osobowych? Czy ochrona danych ma jeszcze znaczenie w dzisiejszym świecie przy takim poziomie cyfryzacji?

Od dłuższego czasu z niejakim, będę szczera, politowaniem, obserwuję znajomych, którzy bez przemyślenia sprzedają na prawo i lewo swoje dane osobom i firmom, o których nie wiedzą dosłownie nic. Namiętnie klikają w przeróżne linki i powiadomienia, akceptują aplikacje, „lajkują” strony umożliwiając im publikowanie na swojej tablicy. Zastanawialiście się choć raz co się z nimi dzieje i kto ma do nich dostęp? Udostępniamy imię, nazwisko, miejscowość, dane na temat pracy, wykształcenie, to co lubimy, czego nie, szczegóły, które przydadzą się wielu firmom i osobom, chcącymi nas zachęcić do kupna jakiejkolwiek usługi czy produktu. Obserwowaliście co bezmyślnie zatwierdzacie klikając w aplikacje? To nie tylko wasze dane, ale także dostęp do danych waszych znajomych (co w ogóle jest nie do pomyślenia, bo sprzedajemy czyjeś dane, do których ktoś dał nam dostęp), a także (spotkałam się z tym w którymś z artykułów o aplikacjach na stronach społecznościowych), jak się okazuje dane dotyczące choćby historii i częstotliwości wyszukań naszych przeglądarek. A potem znajomi zawalają nas zaproszeniami do gier, kalendarzy, konkursów i innych bzdur. „Lajkujemy” bez zastanowienia stronki, którym udostępniamy tym samym dostęp do danych i publikowania na naszej tablicy, zawalani jesteśmy spamem i to jedynie niechciane wiadomości i publikacje zaczynają nas denerwować. Nie zastanawiamy się co się dzieje z naszymi prywatnymi, a czasem i intymnymi (szczególnie przy obecnym upodobaniu do informowania znajomych o naprawdę osobistych przeżyciach) informacjami, do których dobrowolnie dajemy dostęp.

Jednak nie chciałam dziś pisać o portalach społecznościowych. O tym pisano niejednokrotnie i to z dość sporym oddźwiękiem, a wciąż jak kulą w płot i co najmniej raz dziennie zdarza mi się jakąś aplikację blokować bo „Jan Kowalski zaprasza mnie do aplikacji Moja dieta” a dana aplikacja za diabła mnie nie obchodzi i nie zamierzam pokazywać jej ile razy dziennie jem, wypróżniam się albo z kim lub jak spędzam popołudnia. Dziś chciałam opowiedzieć wam na własnym przykładzie co dzieje się z naszymi danymi, a właściwie co może się dziać, udostępnionych w procesie rekrutacji. A, najwyraźniej, dzieje się z nimi więcej niż byśmy chcieli i przewidujemy.

Bolesną nauczkę dostałam wczoraj, kiedy to otrzymałam maila następującej treści:

Hej!
Z tej strony Rafał, 31 lat Poznam dziewczynę, która pójdzie ze mną na bankiet prezesów w Katowicach na początku przyszłego miesiąca. Rola jest bardzo prosta Przyjść, zjeść, jeżeli lubisz – wypić trochę alkoholu, jeżeli będziesz miała ochotę – potańczyć, trzymać się blisko z czarującym uśmiechem. I tak od 18 do około 2 w nocy. Dasz radę? Piszesz się na to?
PS. Twojego maila miałem w skrzynce kontaktowej prawdopodobnie pisałaś do mojej firmy w sprawie pracy jako asystentka/sekretarka/hostessa. Ten mail to jednorazowa oferta – nie będę Cię więcej niepokoił, jeżeli nie jesteś zainteresowana przepraszam za spam.

PS2. Oferta skierowana tylko do młodych, odważnych i oczywiście atrakcyjnych dziewczyn, jeśli faktycznie taka jesteś pisz od razu!
PS3. To nie jest oferta erotyczna, jeżeli lubisz seks zadbaj o zaspokojenie Twoich potrzeb z odpowiednim wyprzedzeniem – potrzebuję Twojej pomocy, ale także abyś wyglądała na wypoczętą i zadowoloną z życia.
PS4. Co z tego będę miała? Odpisz na tego maila, wyślij aktualne zdjęcie i napisz o swoich oczekiwaniach. Jak sądzisz potrafię docenić zaangażowanie w tak ważnej dla mnie sprawie?

Najpierw roześmiałam się do monitora zanim dotarła do mnie cała powaga sytuacji. Moment, zaraz… Czy ktoś właśnie wysłał mi propozycję matrymonialną przyznając się jednocześnie do wykorzystania mojego adresu e-mail, który udostępniłam w procesie rekrutacji do firmy tegoż pana? Czy właśnie wykorzystano moje dane niezgodnie z przeznaczeniem, na które wyraziłam zgodę? Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji i przeraziłam się jak niefrasobliwie postępuje się z uzyskanymi od nas danymi.

Rozdz. 8, Art 49. pkt. 1. ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych głosi: „Kto przetwarza w zbiorze dane osobowe, choć ich przetwarzanie nie jest dopuszczalne albo do których przetwarzania nie jest uprawniony, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”

Bez najmniejszego problemu znalazłabym firmę, do której wysłałam swoją aplikację na stanowisko podpowiedziane przez nadawcę maila, nie wysłałam ich za wiele, a wszystkie wiadomości archiwizuję. Nie mniej poczekam, popatrzę na rozwój sytuacji.

O wypływaniu danych, teczkach z całymi dokumentami i podobnych sprawach słyszymy co chwilę. Nasze dane krążą w sieci strumieniem trudnym do powstrzymania i może należy zacząć się rozglądać za możliwością choć częściowego ograniczenia dostępu do naszych poufnych lub intymnych informacji?

P.S. Jako, że bywam niemiłosiernie złośliwa adres do tego artykułu wysłałam panu Rafałowi jako odpowiedź na maila. Jeśli to czyta pozdrawiam i czekam na jego ruch, chyba, że on zaczeka na moje przekopanie się przez skrzynkę nadawczą i wygrzebanie nazwy firmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *