Bezdomny to nie obywatel

Ten tekst ma na celu poruszenie dyskusji a nie wyczerpanie tematu. Zapraszam do polemiki i głębszej refleksji.

Czy zdawaliście sobie sprawę, że bezdomni są ograniczeni w prawach obywatela? Nie chodzi nawet o poniżanie czy wyrzucanie poza margines społeczeństwa. Bezdomność wciąż jest tematem niewygodnym. Tabu, zarówno dla społeczeństw jak i… władzy.

Prosty przykład? Łatwo przekonać się o „niewygodzie” jaką stanowi ten temat dla władz przy przejrzeniu list poparcia pod referendum czy z okazji wyborów. Aby podpis był ważny potrzebne są wszystkie dane, w dodatku czytelnie wpisane. Imię i nazwisko, posiada je każdy, numer pesel, który jest unikalny dla każdego obywatela, podpis i… właśnie, adres zameldowania. Jeśli nie mamy adresu zameldowania lub wpiszemy niewłaściwy adres nasze poparcie dla referendum czy kandydata lub listy w wyborach jest nieważny!

Sporo bezdomnych to grupa alkoholików, którzy w wyniku swojego nałogu stracili wszyscy. Jednak jest część „wygnańców”  systemowych. Takich dość często zdarzało mi się spotykać. Dawniej właściciele firm w wyniku bzdurnych przepisów stracili wszystko. Dosłownie wszystko, bo często prócz rzeczy materialnych także rodzinę. Nie ma co się dziwić, że w wypadku, gdy mają szansę coś zmienić tą szansę im się odbiera. Nie mają z tym za to problemu więźniowie, którzy podczas odbywania kary mogą zagłosować w wyborach na osoby, które zajmują się tworzeniem prawa, w tym prawa karnego, które ich także obowiązuje.

Podobno demokracja miała wyrównywać szansę, sprawiać, że wszyscy obywatele będą równi wobec prawa i będą mogli mieć wpływ na sytuację polityczno-społeczną. Najwidoczniej poza niektórymi grupami społecznymi. Bezdomność jest tematem niewygodnym, ale któż by bezdomnych słuchał? Lepiej wyrzucić ich poza nawias, jeszcze za krzywdy postanowią zemścić się w wyborach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *